Kilka zdań, od końca…
Asio Flammeus
Urodzony w 1982 roku człowiek niewielu talentów, ale wręcz niespotykanym szczęściu. Pewnego dnia pakuje plecak i znika ze społecznego radaru… do teraz.
Oficer ABW wskazuje zatrzymanemu miejsce sięgając do tylnej kieszeni spodni po notatnik. Wyciąga. Wertuje kilka stron, sprawdza zapiski i wyrywa odpowiednią kartkę. Wachluje się dłuższą chwilę, spoglądając co jakiś czas na gościa.
– Jest niedziela. Ósma rano. – Robi długą pauzę. – Poranna kawa mi wystygła, a świeżej jeszcze nie ma. Mam nadzieję, że to co się na tej kartce znajduje ułatwi, a nie utrudni, moją pracę.
Zatrzymany nerwowo przytakuje.
– Dobrze. To mówi pan, że zajmuje się…
– Tak!
– …i mieszka na stałe w…
– Tak. Dokładnie jak tam jest napisane! A, a, do Polski przyjechałem w odwiedziny. Odwiedzam ojczyznę.
Oficer opuszcza głowę i rozmasowuje palcami nasadę nosa.
– Maciek, wrzuć to na bęben. – Wyciąga uzbrojoną w papier rękę do kolegi.
Tamten odbiera, wsuwa kartkę w szczelinę pomiędzy klawiszami, pochyla się nad drobnym pismem i przeklepuje odpowiednie znaki do komputera. Chwilę później po pomieszczeniu rozchodzi się dźwięk rozklekotanego klawisza Enter. Na ekranie komputera pojawiają się kolejno: zdjęcie i mnóstwo towarzyszącego tekstu. Funkcjonariusz przytakuje, obracając monitor.
– To pan? – Oficer wskazuje gestem ekran. – Imiona rodziców się zgadzają?
– Tak.
– Dobrze. To proszę wyjaśnić, dlaczego posługuje się pan dokumentami twierdzącymi co innego?
– Panie oficjerze. Nie uwierzy pan, ale…
– Tylko krótko. Dwie minuty.