Spójrz mi w oczy

…więc dlaczego?

Powiedzmy, że tak się ułożyło. Pociąg przyspieszył tak bardzo i nagle, że nie zdążyłem go ani zatrzymać, ani wyskoczyć. Ruszyłem na przymusową przygodę ze wszelkimi dostępnymi atrakcjami. Od darmowych wycieczek po świecie, po zdrady i głód w tle z zamkniętymi na kłódkę piwnicami. Wszystko na własne życzenie.

W jednym momencie stałem się wzorowym przykładem kandydata do Purpurowego Serca – na tyle bystry, aby pod wpływem impulsu wykombinować genialny plan dla siebie, na tyle głupi, by go wykonać i jednocześnie na tyle fartowny, żeby przeżyć. Taka historia warta jest uwiecznienia, także dla uporządkowania siebie. I to nie moje słowa, tylko terapeuty!

Potem było z górki. Zestawiłem w jednym równaniu wszystkie niewiadome i bolączki życia. Podzieliłem przez sens istnienia oraz średni czas jaki człowiek ma na Ziemi, by go znaleźć/ugruntować. Doszła do tego jeszcze moja buntownicza natura. Wyszło, że jesteśmy tutaj chwilowo, a zabawki na jakie pracujemy całe życie i tak wrócą do pudełka, nasze miejsce przy planszy zastąpi inny gracz, który zacznie od nowa. W efekcie ostatnią świeczkę na grobie postawią cztery lata po mojej śmieci… w następstwie czego zostanę ekshumowany i wyrzucony na śmietnik, zwalniając miejsce dla następnego, emerytowanego gracza życia. Odejście w otchłań zapomnienia można opóźnić, o 70 lat. Skorzystałem z możliwości.

Pakiet standard

Kiedy na bilecie lotniczym zamiast adnotacji dotyczącej klasy znajduje się słowo „CARGO”

Prawda prócz perspektywy

…niewiele zmieni, według cudzej to my jesteśmy szaleni

Pierwsza rzecz jaką pamiętasz z dzieciństwa?

Powinny to być piersi. Owszem. Ale najbardziej utkwiły mi w głowie odwiedziny w sklepie sportowym i sprzedawca, który oszukał dziesięcioletniego mnie. Powiedział, że jeżeli wykonam ćwiczenie, będę mógł zatrzymać przyrząd. Liczył, że mały grubas nie da rady. Dałem, a kółka do ćwiczeń brzucha i tak nie dostałem.

Twoje największe marzenie?

Obawiam się, że już osiągnąłem wiek, w którym człowiek dokonuje rewaloryzacji terminu dzieląc czas przez możliwości, a całość sprowadza się do denerwującego ciągu cyfr. Mimo to mam jedno, które przetrwało próbę czasu: spełnienie wszystkich obietnic jakie złożyłem.

Co zrobiłbyś z wygraną w lotka?

Ułożył w stos i podpalił. Ze strachu przed szaleństwem jakie często sprowadzają na ludzi.

Jak myślisz, dlaczego ludzie są obojętni na siebie?

Mamy XXI wiek. Trudno zebrać cały wachlarz czynników w jednym zdaniu. Jednak na końcu rozmyślań znajdują się najczęściej, ograniczona wyobraźnia i strach przed odpowiedzialnością.

Gdybyś mógł zlikwidować prawa i pieniądze…

Nie zrobiłbym tego. Absolutnie! Wtedy nadeszłyby dwuetapowe zmiany. Najpierw jedynym wyznacznikiem relacji pomiędzy najbardziej autodestruktywnym gatunkiem na Ziemi stałyby się emocje i instynkty. Następnie ludzkość przystąpiłaby do aktualizacji Apokalipsy św. Jana.

Gdybyś mógł przywrócić kogoś do życia?

Zdecydowane nie! Nawet, jeżeli byłoby to możliwe. Śmierć zawsze rani głęboko. Sama myśl, że… Nikt nie powinien przechodzić przez piekło straty tej samej osoby dwa razy.

Wszechświat staje otworem. Gdzie byś poleciał?

Kuszące. Biorę w ciemno. Bywają dni, kiedy muszę odpocząć od ludzi, więc orbita Neptuna. 3 miliardy kilometrów od najbliższej oznaki cywilizacji ziemskiej powinny zapewnić odpowiedni poziom samotności.

Spotykasz siebie jako dwudziestolatka. Możesz dać sobie, powiedzmy na to, trzy rady.

Tylko trzy? To jest spotkanie na minimum wieczór, ale dobrze.
1. Zastanów się pięć razy nad Krakowem.
2. Nie wsiadaj do samolotu 27.09.2009.
3. Liska zakupionego na lotnisku z Lyonie podaruj osobiście. To zmieni bieg wydarzeń…

Czy kochasz dzieci?

Kocham! Głównie ze strachu. To jedyne, tak szczere, prawdziwe i pozbawione litości stworzenia, przy których zastanawiam się trzy razy, zanim coś powiem. A to tylko dlatego, żeby mi moich słów nie wbiły w plecy. Najgorsze co można zrobić, to uruchomić wyobraźnię dziecka, zderzyć się z ich niewinną logiką i zatonąć jak Titanic w odmętach konsekwencji źle dobranych słów.

Jakie wydarzenie sprawiło, że zacząłeś pisać?

Kiedy zorientowałem się, że skończyły mi się dywany, pod które mógłbym zamieść cały bałagan mojego życia i tylko wyrzucając pewne rzeczy przez okno, będę w stanie zapanować nad chaosem czy mieć jakąś przyszłość. Pisanie wydało mi się najbezpieczniejszym sposobem.

Brzmi to jak pisanie do szuflady. Dlaczego to wyjmować?

Ha! Nie uwierzysz, ale w szufladzie też już nie ma miejsca. Stowarzyszenie Obrońców Demonów uważa, że niektóre nie powinny przebywać w tym samym pomieszczeniu. Należy je wypuścić w świat. Oczywiście po uprzednim oswojeniu.

Jak prawdziwe są wydarzenia zawarte w książkach?

Oj nie. Odpowiedź na to pytanie może zabrać sporą część radości odkrywania i łączenia wątków. Po co miałbym to robić? Nie. E-e!

Czym kierowałeś się tworząc charaktery bohaterów?

Dwoma rzeczami:
1. Zapiskami pamięci.
2. Chęcią sprawienia by stali się pośrednikiem pomiędzy światami.

Jak długo powstawała pierwsza książka?

Sama książka w okolicach roku. Potem pojawiły się sprawy techniczne i ludzie oferujący pomoc. Wszystko utknęło, a w efekcie spadło na mnie. I dobrze. Nauczyłem się wiele o procesie wydawniczym. W tym najważniejszego: dlaczego powinno się robić wszystko samemu.

Co sprawiło najwięcej trudności przy pisaniu?

Każdy postrzega świat na swój sposób. Treść prowadzi nas po tematach, które są, no, trudne. Problematycznym było nadanie im takiego kształtu, by były do przełknięcia dla kogoś, kto styka się z nimi po raz pierwszy w życiu.

W tym celu starałem się zamknąć powieść w dialogach bohaterów unikając „elekwokwemtnych” opisów. One tylko utrudniają skupienie się na akcji. W takich książkach zakłócenia percepcji wywołane zachwytem nad subtelnymi pociągnięciami matki natury przy tworzeniu kolorystyki kwiatu magnolii, który o tej porze roku przyciąga wielobarwne ptactwo niezliczonych gatunków wypełniające okolicę kakofonią śpiewów może spowodować przegapienie lecących z prędkością 840 m/s pocisków kaliber 12,7 mm i utratę głowy przez któregoś z uczestników wycieczki krajoznawczej.

Trudnym było także „rozszczepienie” powieści tak, by można było ja czytać i analizować etapami… ale pewnie masz to gdzieś, a pytanie było tendencyjne i skierowane na sferę intymną.

Tak. Opisy aktów miłosnych sprawiają mi trudność. To są sprawy prywatne i pomimo zapotrzebowania emocjonalnego na nie, nie potrafię wymachiwać nimi jak flagą. Starałem się zrobić to jak najlepiej.

Jak obszerna będzie seria?

Jeszcze nie wiem. Już powstało ponad 2400 (A5) stron podzielonych na 6 części, z czego do publikacji gotowych jest połowa*. A ręka świerzbi.

Mam co opowiadać i jeżeli znajdą się zainteresowani, wszystko możliwe.

Ale tak poważnie, wiele zależy od czasu i sił. Przy projekcie, za wyjątkiem korekty, pracuję samodzielnie. Do tego dochodzi zwykła codzienność. Bywa, że jestem tak przeciążony, że ucinam sobie mikrodrzemki. To niebezpieczny stan. Może prowadzić do szaleństwa.

Dlaczego Teoria bezsilności?

Tytuł powstał poprzez odwrócenie proporcji pomiędzy biografią, a powieścią sensacyjną. Do czego doszło drogą rozsądku, gdyż przy przewadze biografii naturalnym, choć głupawym, kierunkiem na tytuł byłoby:

1. „Gdzie tak naprawdę byłem przez osiem lat”. Co brzmi jak wyznanie klienta zakładu opieki mentalnej.

2. „Jak poradziłem sobie z ówczesnymi wyzwaniami” zakrawa o podręcznik dla ludzi kupujących uzdrawiające czaszki, zwiększających swoje limity duchowe i biorących srogie narkotyki.

Teoria bezsilności odwołuje się do pewnego paradoksu życia. Paradoksu, w którym toczymy walkę by osiągnąć jakiś zamierzony cel, a po drodze i tak toniemy w trupach pokonanych, wciąż mnożących się przeciwności zapominając, o co właściwie walczymy. Nawet, jeśli uda się wypełznąć na zewnątrz, złapać oddech, spotyka nas znak zapytania: co teraz?

No właśnie. Co teraz?

Zostaje mi tylko zaprosić do lektury. Mam nadzieję, że książki zapewnią wartą poświęconego czasu rozrywkę. Lepiej, żeby tak było. Włożyłem w nie swoje najsilniejsze, dobre wspomnienia. Za szkody emocjonalne nie odpowiadam.

Scroll to Top