Kryptonim: Darfur
Niestety, pomimo powiedzenia, że papier przyjmie wszystko, nie jestem w stanie umieścić kompletnych, oscylujących wokół realiów fabularnych informacji. W związku z tym, tutaj, postaram się w sposób prosty pomóc Tobie odnaleźć się i uzupełnić książkową rzeczywistość. Uważam to za ważny element, gdyż skala i bestialstwo tego, co działo się w sudańskim Darfurze jest dowodem, że nauka płynąca z II wojny światowej, została już zapomniana.
Obecny Sudan był w historii miejscem sporu chyba wszystkich, możliwych geograficznie wpływów. Od zarania: plemienny, następnie orbitujący wokół i opanowany przez Egipt, uwolniony spod panowania – powstaje królestwo Nubii, podbite przez Etiopię, później mameluków dla Imperium Osmańskiego, znów przez Egipt… do którego weszli Anglicy w połowie XIX wieku i wyszli w 1956 roku, co skutkowało wreszcie niepodległością… no, nie do końca.
Z okupacji brytyjskiej Sudan wrócił pod okupację arabską (sunnicką), co nie spodobało się niezislamizowanej ludności południa. Poczuli się oszukani, a metody jakimi rząd sunnicki w stolicy kraju, Chartumie, wprowadzał równość pochodziły z podręcznika o kolonizacji terenów zamieszkałych przez niewiernych. Kara śmierci (w tym dla dzieci poniżej 16 roku życia) za nieposłuszeństwo i handel niewolnikami, zaogniły nastroje. Protesty spotkały się ze zdecydowana odpowiedzią rządu.
Ogłoszono oficjalny dżihad przeciwko buntującej się ludności nie-muzułmańskiej i wybuchła wojna domowa, która to, z przerwą na okres 1972/83 pochłonęła 2 miliony istnień (oraz prawie 5 milionów wysiedleńców i uchodźców) oraz trwała do separacji Sudanu Południowego w 2011 roku.
Sudan
Darfur to terytorium o powierzchni 510 tysięcy km, stanowiące 1/5 całości obszaru Sudanu i zamieszkane przez lud Fur (dār fūr, ziemia ludu Fur). Do niedawna jeden z ostatnich, nie poddanych pełnej, sunnickiej islamizacji obszarów północno–wschodniej Afryki.
Darfur dzisiaj to nie tylko nazwa regionu. To także nazwa dla krwawego ludobójstwa jakie zaczęło się w 2003 roku, kiedy to śladem Sudanu Południowego plemiona Darfuru zaczęły domagać się praw. Władza w Chartumie zareagowała identycznie jak w przypadku południa, pół wieku temu. Z tą niewielka różnicą, że rebelianci nie dali się zaskoczyć i uderzyli pierwsi. 25 kwietnia 2003 roku zaatakowali lotnisko wojskowe Al-Fashi(e)r zabijając 80 żołnierzy i przedstawicieli władz.
Rozwścieczony prezydent Sudanu, Omar al-Bashir zrzucił na Darfur deszcz ognia i napuścił na ludność Dżandżawidów: dziką, muzułmańską hordę, której jedynym zadaniem było zniszczenie rebelii gwałtem i mordem. Do końca 2003 roku ziemia spłynęła krwią 300 000 zamordowanych cywilów, a 2,7 miliona uciekło…
W 2004 roku, skutkiem fali uchodźców krajobraz przygraniczny sąsiedniego Czadu wypełniły obozy dla uchodźców, zaś obok Nyali, stolicy administracyjnej Darfuru, powstał jeden z największych obozów na świecie: Kalma. Jego ludność liczyła w 2008 roku 130 tysięcy mieszkańców: głównie kobiet, ofiar zbiorowych gwałtów, dzieci i starców.
Wskaźnik samobójstw wśród kobiet sięgał 34%, umieralność dzieci poniżej 5 roku życia… 93%. Na reszcie żerowały mnożące się w zastraszającym tempie grupy bandyckie.
2008 rok, był rokiem przełomowym. Niestety, nie dla ludności Darfuru. Międzynarodowy Trybunał Karny przygotował nakaz aresztowania prezydenta Omara al-Bashira, na co zareagował wyrzuceniem organizacji humanitarnych z Sudanu, redukując ich obecność do połowy (2009).
Choć prezydent utracił władzę w wyniku puczu wojskowego w 2019 roku konflikt trwa nadal…
Ja, cóż…
Ktoś powiedział, że po jednym dniu na wojnie, można napisać epopeję. Po tygodniu, książkę. Po miesiącu, reportaż, a po roku, nie da się napisać już nic. To chyba najmądrzejsze, co kiedykolwiek słyszałem.
Dlatego to, co Wam prezentuję obfituje także w inne, bardziej znośne, a czasami wręcz zabawne wątki. Ale do tematu…
W momencie, gdy wysokie buty z zamszowej skóry dotknęły piaszczystej ziemi, mord sięgał już punku kulminacyjnego. Każdemu, kto tylko miał jakiekolwiek ludzkie odruchy krew gotowała się w żyłach, a możliwości odpowiedzi, były żadne. Nie wolno było reagować, wchodzić w interakcję, straszyć, a aktywna obrona ludności równoznaczna była z działaniem wywrotowym i karą śmierci.
Rząd informował świat, że ze względu na rebelię nie może zagwarantować bezpieczeństwa odwiedzającym. Nikt, kto miał choć odrobinę oleju w głowie nie przekraczał granicy regionu. Dyrektywa Chartumu była jasna: zabijać, palić, rabować, żywy inwentarz konfiskować, młodzież okaleczać, kobiety gwałcić, a dzieci, wedle uznania, choć najczęściej trafiały na targi niewolników.
Tak czytelniku, targi niewolników to codzienność w krajach fundamentalizmu islamskiego. W niektórych regionach* żonę wybiera się za złoto (od 100g zaczyna się licytacja), a niewolników w Afryce kupuje się za żywy inwentarz, broń lub dostęp do wody. W Darfurze, latem 2008 roku cena sztuki broni automatycznej osiągnęła na czarnym rynku 4 niewolników: dorosłych lub dzieci. Tego samego lata zaczęła się akcja likwidacyjna grup bandyckich, ale skorumpowana armia miała własne plany…
Wydawałoby się, że już w 2004 roku, nawet największy cynik sięgnąłby po flaszkę. Niestety. Interwencję dyplomatyczną uniemożliwiała Liga Muzułmańska, a jakby tego było mało, dołożyli się politycy ONZ i Rady Europejskiej, zlecając przygotowanie raportów ekspertom Instytutu Łąkarstwa w pozbawionej prądu wsi Kukuryki Dolne. Dopiero w grudniu 2006 roku ówczesny SG ONZ Kofi Annan potrząsnął Condoleezą Rice i Radą Bezpieczeństwa ONZ, doprowadzając rok później do wysłania 20 tysięcznego, niebieskiego kontyngentu.
Jak historia pokazała, na zły obszar i ze złym mandatem.
Asio Flammeus
Na szczęście nie doszło jeszcze do wyprzedaży w moim magazynie człowieczeństwa i epizod darfurski umieściłem pomiędzy innymi, daleko odsuniętymi emocjonalnie od niego wydarzeniami. Wszystko znajdziecie w otwierającej serię „Teoria bezsilności„ części pierwszej i drugiej.